Paryska 232A | Skarżysko-Kamienna +48 663 01 55 99 kontakt@skarzysko24.pl
- Reklama -
Image

Opowieść o Halnym (cz.4)

28 października 1943r. zaatakowała nas duża obława niemiecka. Na Wykusie stała z nami radiostacja dalekiego zasięgu, pracująca dla Okręgu. Nie wiem czy to ona została namierzona i ściągnęła Niemców. Dziś pewne jest, że naprowadził ich "Motor"*, oficer, który przyszedł z "Ponurym" z Pińska, a jak się później okazało był agentem Gestapo.

Niemcy weszli do lasu nocą, co się raczej rzadko zdarzało. Zazwyczaj prowadzili akcje w dzień, a przed zmrokiem wycofywali się z lasu, nie czuli się pewnie w gęstwinach drzew. Tym razem w lesie byli o zmroku i rano, chyba o godz. 9.30 uderzyli na schron z radiostacją. Była to wielka, oszalowana ziemianka, w której stacjonowało trzydziestu paru żołnierzy. Nie wszyscy wtedy tam byli, ale zginęło ok. 20 żołnierzy z ochrony radiostacji i naszych 12. Kiedy podniesiono alarm byliśmy ugrupowani w nieregularny czworobok.


Oddział inspektora "Jacka" - Jana Kosińskiego (on sam przed oddziałem) liczy jeszcze 28 ludzi.
Za chwilę 23 z nich zginie, a wśród nich rodzeństwo:


"Emilia" - Maria Marchewska z d. Adamczyk

"Longin" - Tadeusz Adamczyk


Polegnie także "Zjawa" Ludmiła Stefanowska,
siostra por. "Habdanka"



strz. "Poranek" Józefa Wasilewska, żołnierz drużyny ochronnej "Ponurego"
 i siostra ppor. "Oseta" zostanie tu ciężko ranna


Przebijaliśmy się w dwóch kierunkach. "Nurt" w jedną stronę, w kierunku Skarżyska, a "Ponury" w przeciwną, na Słupię Nową i pasmo Jeleniowskie (skąd pochodził). Tutaj nikt nie zginął, wszyscy zabici byli ofiarami pierwszej fazy walki, ataku Niemców z ziemi i zrzucanych z dwóch samolotów zwiadowczych wiązek granatów, jakimi nas obrzucono, wyznaczając w ten sposób obszar naszego stacjonowania. Sama radiostacja została uratowana, wyniesiono ją z lasu. Niemcy nie tworzyli w nim przecież jakiejś zwartej, zamkniętej linii.

Przebijaliśmy się przez trakt Wąchock - Bodzentyn, obstawiony przez niemieckie karabiny maszynowe. Oni nas kładli ogniem, a "Szort", stary żołnierz, nas popędzał. Padaliśmy co chwila na ziemię, a on cały czas na stojąco wydawał polecenia. Podeszliśmy na jakieś 80 metrów do stanowiska ckm, i wtedy "Szort" dał nam pokaz: podpełzł z rkm blisko, przyłożył się, pociągnął dwie serie. Zobaczyliśmy jak Niemcy wyskakują i zmykają. Przeskoczylismy, chyba ze 40-stu: od "Szorta", "Habdank"* ze swoimi i resztka zgrupowania "Robota", które zostało rozbite dwa tygodnie wcześniej.

Przeszliśmy w znane nam lasy osieczyńskie, gdzie mogliśmy lizać rany. W obławie stracilismy dwa ckm na biedkach, zwiad konny stracił konie, utraciliśmy też tabory z zapasami amunicji przygotowane przez "Motora". W koneckim dostaliśmy zadanie dalekiego ubezpieczenia miejsc zrzutów.

Noce były już długie, umożliwiały w miarę bezpieczne przeloty samolotów alianckich. Pilnowaliśmy więc szlaków komunikacyjnych, którymi Niemcy mogliby podejść w okolice zrzutów. Czas był bardzo ciężki, bardzo marne jedzenie dostarczano nam z zewnątrz, a my byliśmy w ciągłym ruchu, przesuwano nas prawie co noc w inne miejsce. Nie było czasu na gotowanie, musieliśmy czatować całymi nocami. A robiło się coraz zimniej.

"Ponury" z obławy wyszedł na pasmo Łysogór, przeszedł głównym grzbietem do pasma Jeleniowskiego i tam dotarliśmy na koncentrację 11 listopada. Dotarliśmy nocą. Pod Witosławską Górą, o rzut kamieniem od Janowic, rodzinnej wsi "Ponurego", odprawiono uroczystą mszę świętą.

Po uroczystościach partyzanci zaczęli odchodzić na zimowisko. Kto miał możliwość, jeśli mógł przezimować u krewnych albo znajomych, był zwalniany lub raczej urlopowany. Musiał tylko zostawić długą broń. Sam obóz był czynny do wigilii Bożego Narodzenia.


Zimowego obozu mimo przenikliwego zimna strzegły liczne i czujne patrole


W grudniu, gdy staliśmy pod Skoszyńską Górą, mieszkaliśmy w szałasach zbudowanych z gałęzi. W każdym, związanym u góry sznurem, spaliśmy po paru, w środku ognisko, my wokół. I spałem tak z nogami skierowanymi w stronę ognia, który przygrzał je tak, że choć się nie spaliły, to zelówki rozsypały się w popiół kiedy stanąłem na nogach. Łącznik zabrał cholewki na wieś, szukając szewca, który by dorobił nowe podeszwy. Przez dwa dni chodziłem po śniegu w samych onucach. Zapasowych butów nie było.

Miałem też buty po zabitym Niemcu. Eleganckie, prawie nowe. Niestety za małe. Oddałem je "Dziumowi"*, który miał mniejszy numer stopy.

W Skoszynie, dużej, rozległej wsi po północnej stronie pasma Jeleniowskiego, położonej pod Szczytniakiem, miałem w grudniu starcie z partyzantami z Gwardii Ludowej. Tak o sobie mówili. Ale to była zwykła, ośmioosobowa banda rabunkowa.

Kwaterujemy tam, wojsko zwolna się rozchodziło na zimowe meliny.


Na zimowej melinie w Starym Skoszynie. Od lewej: "Sęp" Stanisław Łebek,
"Jeleń" Henryk Sokół, "Pajac" Edward Piórek, "Upiór" Leon Nawrocki i "Rzepka" Józef Piórek


Wszyscy zostawili swoją długą broń. Tego dnia rano mój żołnierz "Gajowy"* poszedł z innymi do domu, do Starachowic. A my codziennie wywoziliśmy tę broń do ludzi z konspiracji, którzy ją gdzieś dalej przerzucają. Pod wieczór wyruszyłem z jedną sekcją wozem wypełnionym bronią. Powoziłem sam koniem, "Bat"* z erkaemem siedział obok mnie. Zjechaliśmy w dół, przed nami w dole pod samym lasem były dwie chałupy, zapadał zmrok. Z boku, z krzaków nagle wyłonił się człowiek.

- Stój - krzyknął.
Skoczyłem z wozu, zblizyłem się.
- Czego? - spytałem.
- Kto wy? - tamten sie dopytywał.
- Zgrupowanie "Ponurego"- odpowiedziałem pytając:
- A ty kto?
- Gwardia Ludowa - odpowiedział.
Dialog prowadziliśmy zbliżając się do siebie. Nagle z boku dopadł nas "Gajowy".
- "Halny" ! - krzyknął - bandziory nas tu trzymają !

Okazało się później, że tych ośmiu "gwardzistów" zatrzymywało wszystkich naszych ludzi wychodzących na meliny i "Gajowy" z innymi już od rana tkwili na mrozie.

Typ, który próbował nas zatrzymać posunął do mnie z pepeszy, a tymczasem "Bat" wygarnął do niego serię z erkaemu. Tamten uciekł, do nas dotarła pozostała szóstka naszych żołnierzy przetrzymywanych przez bandziorów, którzy schowali się w jednej z chałup.

W obozie usłyszeli serie z broni, parę minut później dotarł "Mariański"*. Mnie odesłał z wozem, a tamci poddali się, kiedy zobaczyli, że to nie jakaś luźna banda, tylko wojsko.

"Ponury" przeprowadził śledztwo i po krótkiej rozprawie część zwolniono. Pozostałych - trzech czy czterech - rozstrzelano. Ludność miejscowa rozpoznała ich jako rabusiów.

Ten co do mnie strzelał, juz po wojnie, omal mnie nie aresztował w Toruniu...

* "Motor" - ppor. Jerzy Wojnowski

* "Habdank" - por. Jerzy Oskar Stefanowski


* "Dzium" - Czesław Oświeciński


* "Gajowy" - Alfons Fiszlak

* "Bat" - Czesław Spytkowski

* "Mariański" - ppor. Stanisław Pałac, dowódca  III Zgrupowania



O tym jak "Halny" przeżył zimowe miesiące i jak świętował nowy, 1944 rok, dowiesz się już za tydzień na www.skarzysko24.pl

Zdzisław Rachtan "Halny" - "Nurt" mjr Eugeniusz Kaszyński 1909-1976  Oficyna Wydawnicza RYTM Warszawa 2008 (fragmenty) zdjęcia - reprodukcje z prywatnych zbiorów autora.

Poprzednie odcinki opowieści o Halnym znajdziesz TUTAJ

M.Gruszczyński
pierwsin.png

wikary

- Reklama -
Najnowsze artykuły
Zaproszenia
- Reklama -
Dobre Fotki Mariusz Busiek
Ostatnio komentowane
Ostatnio popularne
Na naszym Facebooku
Redakcja
ul. Paryska 232A/3
26-110 Skarżysko-Kamienna
+48 663 01 55 99
+48 508 12 72 16
kontakt@skarzysko24.pl
Nota prawna

Wydawca portalu skarzysko24.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i postów zamieszczanych przez użytkowników portalu. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.

Logowanie